Pamiętam ten dzień, w którym rodzice podarowali mi aparat cyfrowy — Konica Minolta Z10. Podekscytowana pstrykałam zdjęcia wszystkiemu dookoła. Tata pokazał mi, czym jest makrofotografia. Moja uwaga przeniosła się na owady, kwiaty i wszystkie maleństwa. To był moment bardzo ważny w moim życiu — choć wtedy jeszcze tego nie wiedziałam. Później przyszedł czas na bardziej zaawansowany sprzęt, czyli lustrzankę, która jest ze mną do dnia dzisiejszego. Miłość do fotografii powoli rozkwitała… i nadal kwitnie.
Kiedyś myślałam, że fotografia jest tylko moją pasją — sposobem na wyrażenie siebie. Wstawałam o 5 rano przed pójściem do szkoły, aby móc uchwycić błyszczące koraliki zawieszone na pajęczych nitkach. To było moje hobby. Mój sposób na wyciszenie się. Pokusiłabym się nawet o stwierdzenie, że to była medytacja. Wiedziałam, że fotografia będzie moją pasją na zawsze. Jednak nigdy nie brałam pod uwagę tego, że może być moją pracą. Postanowiłam podążyć za marzeniami i to wszystko połączyć. Przecież pasja powinna być pracą, a praca powinna być pasją. Kwiat kwitnie, ale potrzebuje do tego wody i słońca, czyli motywacji i satysfakcji, wtedy podaruje nam soczysty owoc, jakim są efekty…