
Każdy, kto choć jeden raz w życiu udał się na dłuższą wędrówkę bez znaczenia gdzie, doskonale wie, że zdarzają się chwile zwątpienia. W takich momentach towarzyszy nam niemoc czy bezsilność – ogólny brak chęci do dalszej wyprawy. A to obcierają buty, a to bolą kolana albo ramiona od ciężkiego plecaka. Wbrew wszystkiemu jest w tym coś wyzwalającego i oczyszczającego.
Za każdym razem, gdy wracam z górskiego szlaku, czuję ogromną satysfakcję, że udało mi się, nawet jeśli był to mały pagórek. Z takiej podróży wracam do domu z czystą głową i nowym nastawieniem do świata. Kryzysy na szlaku zdarzają mi się dość rzadko, ale się zdarzają. W takich momentach przypominam sobie historię Cheryl Strayed, którą opisała w swojej powieści autobiograficznej Dzika droga. Jak odnalazłam siebie (ang. Wild: A journey from lost to found). Na podstawie książki powstał również film.
Książka jest zbiorem wspomnień z wyczerpującej wędrówki prawie trzystu kilometrowej przez Pacific Crest Trail – szlak, który przebyła autorka, rozpoczynała od pustyni Mojave do granic dwóch stanów – Oregonu i Waszyngtonu. Cheryl jednocześnie opisuje swoją podróż na przemian z bolesnymi wydarzaniami z przeszłości. Dzięki temu jesteśmy w stanie zrozumieć bohaterkę, dlaczego to robi i jak ważne jest dla niej to, co robi. Poza tym w książce znajdziemy też sporo opisów przyrody, która w wędrówce odgrywa jedną z najpiękniejszych ról.
„Wystarczyło wierzyć, że to, co zrobiłam, było prawdziwe […] Wierzyć, że nie muszę sięgać gołymi rękami. Wiedzieć, że zobaczenie ryby pod powierzchnią wody wystarczy. Że to było wszystko. To było moje życie – jak każde życie – tajemnicze, nieodwołalne i święte. Tak bardzo bliskie, tak bardzo obecne i tak bardzo do mnie należące. Jakie dzikie i szalone było pozwolić mu płynąć”.
Cały szlak Pacific Crest Trail ciągnie się przez ponad 4 tysiące kilometrów. Obejmuje głównie góry, a także pustynie. Piechurzy muszą mierzyć się z wieloma utrudnieniami – brakiem wody i nadmiernym słońcem. Warto też wspomnieć o niedźwiedziach oraz innych drapieżnikach. Każdy, kto wędruje doskonale wie, że przygotowanie to podstawa. Jednakże przyroda lubi zaskakiwać i nie zawsze da się wszystko przewidzieć.
Przytłoczeni obowiązkami, pracą, domem nie potrafimy, a czasem nie wiemy jak odetchnąć pełną piersią i poradzić sobie z problemami życia codziennego. Na szlaku jesteś tylko Ty, Twoje myśli, Twoje problemy. Cheryl dokładnie analizowała swoją przeszłość, popełnione błędy i przykre wydarzenia, z którymi nie wiedziała, jak może sobie poradzić. Jednego dnia postawiła wszystko na jedną kartę, nie miała za wiele do stracenia i ruszyła w podróż bez żadnego doświadczenia w wędrówce.

„Jestem wolnym duchem, który nigdy nie miał dość odwagi na wolność”.
Co ciekawe i zdecydowanie warto o tym wspomnieć to fakt, który bardzo mnie motywuje – Cheryl była jedyną samotną kobietą wędrującą po PCT, czyli Pacific Crest Trail. W ten sposób pokazała, że nie tylko mężczyźni mogą robić wielkie rzeczy.
„Strach rodzi się w znacznym stopniu z tego, co sami sobie wmówimy. Postanowiłam, więc wmówić sobie coś innego, niż zwykle opowiada się kobietom. Zdecydowałam, że jestem bezpieczna. Jestem silna. Jestem dzielna. Nic mnie nie pokona”.
Specjalnie podałam bardzo mało szczegółów z życia Cheryl Strayed. Mam nadzieję, że być może ktoś z Was poświęci kilka dni tej historii, czytając autobiograficzną powieść lub obejrzy film na jej podstawie. Nie jedna osoba zarzucała mi, że lubię spoilerować.
Dlaczego tak bardzo motywuje mnie historia Cheryl? Ponieważ małe potknięcia, z którymi mam do czynienia na szlaku w obliczu kilkunastu dniowej wędrówki są kroplą w morzu. Uświadomiłam sobie, że człowiek potrafi wiele, potrafi przezwyciężyć swoje słabości i dokonać naprawdę wielkich rzeczy. Dzika droga jest jedną z tych książek motywujących, o podróży wewnątrz siebie. Czasami potrzebujemy tylko czasu i danych okoliczności, aby móc odnaleźć właściwą ścieżkę.

Skomentuj